27 lis

Zieleń w moim miasteczku

W drobnych miasteczkach dostrzegalna jest coraz większa tendencja do pozbywania się zielonych terenów, jak łąki czy lasy, ponieważ tereny tego typu wyprzedawane są pod inwestycje, jak budowa domów mieszkalnych czy budynków usługowo – handlowych. Tymczasem, tego typu działania, choć wspierają proces rozwoju miasta i urbanizacyjny, mogą bardzo negatywnie wpływać na kondycję środowiska naturalnego w tychże miasteczkach. Po pewnym czasie mógłby chociażby pojawić się niechciany smog.

W takich wypadkach, zakładanie zieleni okazuje się sprawą priorytetową. Choć o lasy i drzewa walczy polskie nadleśnictwo, czasami pozostaje ono po prostu bezbronne, gdy w grę wchodzi nacisk ze strony drobnych, zamkniętych samorządów. Tymczasem, jeśli gmina czy wieś wycina jakiekolwiek drzewa czy dzierżawi tereny zielone, powinna zastanowić się nad utrzymaniem równowagi – zakładanie zieleni, nawet publicznej, a więc trawników i rabatek w centrum miasta może sprawić, że dana miejscowość nie będzie wyglądała na smutną, szarą, a wręcz… betonową.

Nie znaczy to jednak, że nie ma rozwiązań, dzięki którym udałoby się rozwiązać problem zieleni. Przede wszystkim, trzeba zmienić mentalność samych mieszkańców, którzy powinni wiedzieć, że zakładanie zieleni działa tylko i wyłącznie na ich korzyść.

Jeśli bowiem w mieście będzie pięknie i zielono, będzie odwiedzało je więcej osób, a tym samym będzie się ono rozwijać. Rządzący mogą więc promować zakładanie zieleni chociażby przez organizację konkursów na najładniejszy ogródek w gminie. Poza tym, mogłoby to działać integrująco na społeczność takiej miejscowości.

Nagrodami może być niewielka kwota pieniędzy, książki o pielęgnacji roślin czy też środki do uprawy, ziemia – nie chodzi o korzyści, ale o satysfakcję i prestiż. Jakież zadowolenie odczuwają ogrodnicy, gdy ktoś pochyli się nad ich kwiatami tylko po to, by je pochwalić.